Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filtry mineralne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filtry mineralne. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 listopada 2021

, , , , , , , ,

Wszystkiego po trochu - nowości też


Blog leży.. Wiem, bardzo zaniedbuję. Być może powinnam w ogóle zrezygnować, bo zwyczajnie nie mam czasu. Najpierw szkoła, teraz praca, dojazd do niej, dom itd... W sumie nie ma co narzekać, bo przecież każdy tak ma. Ot - życie. Niemniej spróbuję...

Zacznijmy może od serum powyżej. Zgapione u Kherblog.
Beauty of Joseon Calming Repair Serum Ginseng + Snail Mucin
Skład: Panax Ginseng Root Water, Butylene Glycol, Glycerin, Propanediol, Niacinamide, 1,2-Hexanediol, Water, Hydroxyacetophenone, Glyceryl Glucoside, Xanthan Gum, Panthenol, Dipotassium Glycyrrhizate, Allantoin, Adenosine, Panax Ginseng Callus Culture Extract, Theobroma Cacao(Cocoa) Extract, Dextrin, Glucose, Panax Ginseng Root Extract, Panax Ginseng Berry Extract, Lactobacillus/Panax Ginseng Root Ferment Filtrate, Sodium Hyaluronate, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA.
Skład bardzo przyzwoity, samo serum świetne: bardzo łagodzące, wystarczająco nawilżające. Idealne do mieszania z serum olejowym, ale i solo. Jedno z najprzyjemniejszych, jakich używałam. Efekty?: tu trudno, bo na efekty składa się cała pielęgnacja. Na pewno jednak bardzo delikatne, nawilża, daje uczucie lekkiego "napompowania". Kandydat do powtórki i to w towarzystwie esencji - toniku z tej samej serii.

Skin 79 Natural Snail Mucus Essence
Skład *tutaj* - przyzwoity, co prawda wywaliłabym z niego parę składników (nie, absolutnie nie są szkodliwe - to tylko "wspomagacze" kosmetycznej elegancji), ale aktywne są bardzo ciekawe.
Forma raczej żelowego serum. Silnie nawilża, nadaje się pod filtry, jest bardzo delikatne i łagodzące. Idealne na serum glikolowe, pod filtry czy makijaż. Zgapione od Marysi @mosquco. Być może kupię ponownie.

Intensiv Serum Vitamin C 10% - i tu słyszę niektóre westchnienia. A tak, z Isany, i za grosze. Życzyłabym sobie, żeby "popularne instagramowo" marki też miały takie składy i też tyle kosztowały.
Skład: Aqua, 3-O-Ethyl Ascorbic Acid, Betaine, Glycerin, Disodium Phosphate, Caprylyl/capryl Glucoside, Citric Acid, Citrus Grandis Fruit Extract, Biosaccharide Gum-1, Phenoxyethanol, Sclerotium Gum, Propylene Glycol, Xanthan Gum, Parfum, Ethylhexylglycerin, Limonene, Linalool, Potassium Sorbate, Geraniol, Alpha-isomethyl Ionone.
Jak widać - można zrobić serum z etylowaną C, rozpuszczalną przecież w wodzie, nie na samym glikolu. Skład wg. mnie bardzo ładny. Gwiazda - czyli etylowana C w wystarczająco dobrym stężeniu, nawilżacze. Delikatny zapach -mnie akurat nie przeszkadza. Bardzo wysoki komfort użytkowania - pod filtrami, makijażem. Bez problemu współgra ze wszystkimi kosmetykami, jakich używam. Miała to być opcja do maseczek, ale serum spodobało mi sie na tyle, że używam go o wiele chętniej niż ampułek z Endocare. Świetna budżetowa opcja dla lubiących pochodne witaminy C. Niestety, nie wiem, czy już dostępne w PL. Cena: 4.99 euro.

Kneipp Intensivbalsam Nachtkerze +10% Urea, czyli intensywny balsam z olejem z wiesiołka i 10% mocznika.
Skład: Aqua (Water), Urea, Glycerin, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Tocopheryl Acetate, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate SE, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Panthenol, Phytosterols, Sodium Lactate, Bisabolol, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Sodium Stearoyl Glutamate, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Citrus Limon Peel Oil, Citronellol, Limonene, Benzyl Salicylate, Linalool, Benzyl Alcohol, Geraniol, p-Anisic Acid, Parfum (Fragrance), Caprylyl Glycol, Xanthan Gum, C10-18 Triglycerides, Lactic Acid, Sorbitan Oleate, Glycine Soja (Soybean) Oil, Ascorbyl Palmitate, Triacetin, Tocopherol.
Kupuję od lat, na zmianę z serum mocznikowym z Isana Med. Świetny krem na sezon grzewczy, kiedy moja cera wariuje. Bardzo łagodzi, mocno nawilża, wspomaga odbudowę bariery lipidowej. Nie jest ciężki, ładnie się wchłania. Stosuję również pod oczy, na dłonie, w zasadzie na wszystkie przesuszone partie ciała. Cena bardzo przyjemna (ok 7 euro za 75 ml), działanie świetne, komfort użytkowania również.

Facetheory Resvera-F Serum S12
Skład: Propanediol, Dimethyl Isosorbide, Resveratrol (5%), Glycerin, Ferulic Acid (3%), Olive Oil Polyglyceryl-4 Esters, Micah® (Bis(Cyano Butylacetate) Anthracenediylidene), Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Centella Asiatica (Gotu Kola) Flower/Leaf/Stem Extract, Dibutyl Lauroyl Glutamide, Dibutyl Ethylhexanoyl Glutamide.
O Micah można poczytać *tu*. W użytkowaniu bardzo podobne do antyoksydacyjnego z The Ordinary. Tak samo denerwujące po jakimś czasie. Serum oparte na glikolu, komfort użytkowania średni, ale ogólnie rzecz biorąc - bardzo dobre serum antyoksydacyjne, ze względu na składniki, głównie Micah - wspomagające silnie ochronę UV. Dopóki nie przejdzie mi wstręt do nadmiaru glikoli - nie kupię.

Transparent Lab: Eye Repair Complex oraz De-Bloat Soothing Eye Serum
Skład Eye Repair:Aqua (Water),Glycerin, Niacinamide,Propanediol, Betaine, Retinyl Palmitate, Ascorbyl Glucoside,Lactobacillus Ferment Lysate,Camellia Sinensis Leaf Extract,Punica Granatum Extract, RuscusAculeatus Root Extract, Citrus Limon (Lemon) Peel Extract,Solidago Virgaurea (Goldenrod)Extract , Caffeine, Mannitol,Cholesterol, Tocopherol,Ethylhexylglycerin,Phosphatidylcholine,Hydrogenated Phosphatidylcholine, Decyl Glucoside, Sodium Phytate,Xanthan Gum, Lecithin, Sodium Acrylates Crosspolymer-2,Sodium Acrylates Copolymer,Triethanolamine, Sodium Chloride,Phenoxyethanol, PotassiumSorbate, Sodium Benzoate.
Co ciekawe: kiedy je kupowałam w składzie (na opakowaniu )nie było palmitynianiu retinylu, tylko retinol - jak to jest, zresztą, podane na butelce. Na stronie nie było też informacji o ewentualnych możliwych zmianach, jak to jest podane *teraz*. Krótko: nigdy więcej. To mnie podrażniało, wypalało wręcz, nie tylko pod oczami, ale i na całej twarzy. Dziwne, bo stosuje tretynoinę 0,1% nawet w okolicy oka, stosuję wysokie stężenia niacynamidu, również w okolicy oka - okesowo, a tu, jak widać, cała formuła na mojej cerze nie zagrała. Zużywam do dłoni.
Skład De-Bloat Soothing Eye Serum: Aqua (Water), Propanediol, Coco-Caprylate/Caprate, Glycerin, Caffeine, Phytonadione Epoxide, Punica Granatum Extract, Solidago Virgaurea (Goldenrod) Extract, Citrus Limon (Lemon) Peel Extract, Ruscus Aculeatus Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Lactobacillus Ferment Lysate, Hydrogenated Phosphatidylcholine, Phosphatidylcholine, Mannitol, Lecithin, Cholesterol, Xanthan Gum, Sodium Acrylates Copolymer, Sodium Acrylates Crosspolymer-2, Olive Oil Polyglyceryl-6 Esters, Decyl Glucoside, Lauryl Glucoside, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Triethanolamine.
To jest fajne. Nie robi efektu "wow", ale nie pogarsza stanu skory w okolicach oczu. Trzyma w ryzach zasinienia, opuchnięcia też nie są większe. Myślę, że mogłoby być dobrym dziennym uzupełnieniem NIOD FECC i Tobomalowej Pietruszki, ale oba mi sie skończyły, więc sprawdzę później.
Generalnie marka Transparent Lab ma dość ciekawe kosmetyki w dobrych cenach. Bardzo podoba mi się podawanie stężeń głównych składników aktywnych, choć teraz, kiedy widzę "zawirowania" z retinolem w serum pod oczy - moje zainteresowanie marką nieco osłabło.

Współpraca : produkt do testów otrzymałam od marki. Benton Mineral Sun Stick SPF 50 PA++++
Pozwolicie, że przekopiuję moją opinię z Instagrama? : Opakowanie tekturowe z wymaganymi informacjami, w środku nawet po polsku ;). Niestety, pomimo informacji podanej przez producenta jakoby zawierał cynk - w podanym na opakowaniu składzie cynku nie ma. Opakowanie sztyftu z porządnego tworzywa sztucznego, działa bez zarzutu. Sam sztyft o nieco twardej konsystencji, ale bezproblemowo rozprowadza się na skórze bez rozciągania jej. Odrobinę rozjaśnia / zmienia odcień cery. Przy kolorycie neutralnym bądź chłodnym może to być zupełnie niewidoczne, przy cerach oliwkowych czy ciepłych, nawet bladych - zmiana odcienia jest widoczna, ale w dużo mniejszym stopniu niż przy wielu innych kremach z filtrami mineralnymi. Rozprowadza się równomiernie, nie roluje się. Pozostawia satynowe, w kierunku matu wykończenie (mam cerę przetłuszczającą się). Jako, że ilość nakładanego filtra w takiej postaci jest trudna do odmierzenia prawidłowej ilości - nakładam trzy warstwy, robiąc ok. 1 minutowe przerwy między poszczególnymi. Utrzymuje się bardzo dobrze, nie wyciera się, świetnie współpracuje z każdym rodzajem pielęgnacji i makijażu. Nie powoduje szybszego "wyświecania się" skóry. Zmywa się bardzo dokładnie dwuetapowo - najpierw olejem do demakijażu, później pianką / żelem. Jest to jeden z najlepszych produktów z filtrami mineralnymi, jakich używałam. Pewnie kupię ponownie.

Zestaw miniaturek od Beyer und Söhne - kupilam "za swoje" w promo :D.
Narazie powiem tylko tyle: zapowiada się sztos. Z wyjątkiem oleju SPF, bo tego moja cera w wymaganej ilości nie przyjmuje, aczkolwiek w postaci serum pod SPF już jest ok.
Póki co jestem na etapie testowania serum z kwasem askorbinowym, żelu anti-aging i kremu dla cery normalnej. Co do serum z askorbinowym: to pierwsze serum z tą formą witaminy C, po którym rozumiem, co to jest ten słynny "glow" po użyciu askorbinowego właśnie. Serum ideał: idealna konsystencja, kosmetyczna elegancja (określenie ukradłam Asi z bloga 1001 Pasji, instagram; 1001 Pasji - jeśli nie znacie - to musicie poznać: lektura obowiązkowa!), widoczne szybko i gołym okiem działanie. Chyba znalazłam pierwszy kosmetyk z kwasem askorbinowym, który chcę mieć. I chyba nawet mogę mu wybaczyć dość wysoką cenę.
O żelu i kremie mogę napisać dokładnie to samo (oprócz efektu "glow", bo nie taka ich rola). Odstawiłam wszystko, prócz tretynoiny, aby sprawdzić, czy dzadzą sobie radę z łagodzeniem i barierą (a u mnie w sezonie grzewczym, jak już wyżej wspomniałam - cera wariuje) i dają radę. Ba, dają świetnie radę. Pod oczami również. Zdecydowanie wspomagają regenerację bariery, łagodzą przesuszenia, nawilżają, wygładzają, goją. Do tego niesamowity komfort używania - lekkie, nielepiące, idealnie wchłaniające się bez pozostawiania wrażenia suchej skory. Dawno nie byłam tak zachwycona kosmetykami, który nie wyszły spod mojej własnej ręki ;). Sprawdzę pozostałe i na pewno będzie o nich oddzielny wpis. Zdecydowanie czołówka listy zakupowej.

Udostępnij:
Czytaj więcej

wtorek, 17 sierpnia 2021

, , , , ,

Krem ochronny z filtrami mineralnymi - polski

Krem SPF mineralny, o ładnym prostym składzie (*tu*) LaLe Krem ochronny z filtrem mineralnym UVA/UVB – SPF 50.

Trochę trudno pisać mi tę recenzję, zacznę może więc od rozprowadzania. Krem ma dość pastowatą i odrobinę piankową konsystencję. Przez pierwsze sekundy może nieźle przerazić, ponieważ rozkładany na skórze tworzy nierównomierne, wydawałoby się trudne do rozprowadzenia plamy i "maziaje". Jednak po kilku / klikunastu sekundach energicznego wsmarowywania rozgrzewa się i rozkłada bardzo równomiernie.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej, 5 -najlepiej):
- bielenie: po nałożeniu: 3 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 0,5 / 5 (kosmetyki bez glikolu), 3 / 5 na kosmetykach z glikolem,
- łatwość aplikacji: 3 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 2 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 3 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 2 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 2 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3,5 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 1,5 / 5.

Dlaczego trudno mi pisać tę recenzję? - ponieważ po pierwszych dniach w zachwycie przyszło niewielkie rozczarowanie. Po pierwsze: o ile bieli naprawdę niewiele w przypadku nakładania na kosmetyki bez glikoli - to już w przypadku glikolowych nie jest tak różowo. Nie bardzo chce się wchłonąć, bieli zdecydowanie bardziej. Na każdej pielęgnacji wyglądał na początku ładnie - błyszcząco, ale nie tłusto. Od jakiegoś czasu, niestety, zaczął zostawiać bardziej tłustawą warstwę, co powoduje, że makijaż na niego nałożony wygląda ciężko i nieświeżo. Mniej więcej w połowie butelki lekko zmienił się kolor (ale zapach i właściwości pozostały te same) i zaczęła zacinać się oraz zapowietrzać pompka (w tej chwili od 20 minut próbuję cokolwiek z butelki wydobyć - udało mi się 2 niepełne pompki). Sądzę, że kolor mógł zmienić się pod wpływem światła , ale nigdzie nie było informacji, aby przechowywać w ciemnym miejscu. Krem ma szklaną buteleczkę, na górze przykleiło się trochę (na ok 2 użycia) i nie da się tego w żaden sposób wydobyć.
Utrzymuje się dobrze, zostawia naprawdę niewielkie ślady na telefonie, zastyga, nie przenosi się na palce, nie wyciera przy robieniu makijażu. Ogólnie jest to niezły krem, po dłuższym czasie mogę stwierdzić, że będzie lepszy dla cer w kierunku suchych / bardzo suchych.

Ale... zacznijmy od mniejszych wad: jak pisałam powyżej: niewielka ilość kremu zostaje na górze butelki i jest nie do wydobycia. Krem zmienił kolor, co nieco mnie martwi. No i zapach. Zapach jest okropny. Syntetyczne, przesłodzone landrynki udające, hmm.. malinę ? Myślałam, że z czasem przyzwyczaję się do zapachu, ale, niestety, im dłużej używam tego kremu tym jest on coraz bardziej nie do przejścia. Nie rozumiem dodawania zapachu do kremu z filtrem. O ile jeszcze kremy na noc z ładnym zapachem pełnią u mnie funkcję niejako "aromaterapeutyczną" to krem z filtrem, którego silny zapach utrzymuje się dość długo (a na początku ulatniał się szybko) z pewnością nie należy do ulubionych.
Kolejnym dużym minusem jest jego cena. Udało mi się kupić go w promocji (ale i tak nie tanio + wysyłka zagraniczna, ale to już nie zalicza się do minusów kremu), natomiast cena regularna, czyli 95PLN za 50 ml kremu o dość prostym składzie to cena zdecydowanie przesadzona. Za tę kwotę kremu powinno być dwa razy więcej. Dla porównania: Alba Botanica, co prawda o SPF 30, ale skład na pewno nie jest gorszy, a pojemność dwa razy większa przy cenie dwa razy niższej. Tzw. InvisibleZinc nie jest drogi skład nie powala różnorodnością składników (co akurat w kremie z filtrem uważam za plus), więc nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla ceny LaLe.

Czy kupię ponownie? Jeżeli byłoby zmienione opakowanie i pompka, nie byłoby zapachu i w tej cenie byłoby go 100ml lub 50ml za max.50 zł to skusiłabym się. Na zimę taki bogatszy krem mógłby się dobrze sprawdzać. Ale w cenie obecnej, w niepraktycznym opakowaniu z kiepską pompką i okropnym (dla mnie) zapachem - niestety nie.

Udostępnij:
Czytaj więcej

niedziela, 15 sierpnia 2021

, , , , , , , , , , , , , , , , ,

Ulubieńcy miesiąca i sezonu - pielęgnacja

Hitem w tej kategorii jest hybryda kremu z fitrem SPF (24)z kremem BB, Którą wymyśliła i stworzyła Marysia @mosquco.

Skład cudowny: oleje: z ogórecznika, lniany, wiesiołka. Kwasy: glukonolakton, kwas salicylowy. Oprócz tego bakuchiol, hydrolaty, pantenol, kwas hialuronowy, wyciąg z ostropestu, propanediol i oczywiście tlenek cynku.

Rozprowadza się równomiernie (1 gram na twarz), wygląda pięknie, . Niewidoczny na skórze, nie bieli, nie wymaga podkładu, a i bez pudru wygląda bardzo dobrze; świetliście, ale nie tłusto. Dość lekki, nie czuć go na twarzy w ogóle. Nie tylko upiększa, ale i pielęgnuje. Uważam go za hybrydę BB i SPF i nie używam przy nim podkładu. Uwielbiam też zapach. To jest chyba zaskoczenie roku. Nie spodziewałam się, że można samemu zrobić coś tak świetnego. Dziękuję bardzo, Marysiu.

Kolejnym ulubieńcem jest wspominany już na blogu krem Tobo+Mala Dzika Roża + Q10 - Krem wzmacniający i ujędrniający.

Bogaty, odżywczy i regenerujący żółciutki krem. Świetnie nawilża, odżywia i wzmacnia. Mam wrażenie, że zmniejszył widoczność naczynek. Koi skórę, doskonały po tretynoinie. Ujędrnia, wygładza - po prostu działa. Do tego jeszcze antyoksydacyjnie. Informacja dla osób używających kremów do twarzy również pod oczy - Róża doskonale się do tego nadaje. Wpada na listę "pewniaków" do kolejnego zakupu.

Nie będzie zaskoczeniem, że kolejny hit o również marka Tobo+Mala i ich Pietruszka+Witamina C Energetyzujący Krem Pod Oczy, także wspominany na blogu.

Najlepszy krem pod oczy, jakiego używałam. Robi wszystko, co krem pod oczy robić powinien: bardzo łagodny, nawilża, delikatnie natłuszcza, odżywia, regeneruje, lekko rozjaśnia cienie, ujędrnia, przez co wpływa na zmniejszenie worków pod oczami. Nałożony grubszą warstwą jako nocna maska nie powoduje (jak niektóre inne kremy), że budzę się rano z opuchniętymi oczami. Wręcz przeciwnie - skóra jest w doskonałej kondycji. Sprawdza się również jako krem - ratunek na całą twarz po ciężkiej nocy: redukuje opuchliznę oraz zaczerwienienia. Bardzo mnie "Pietrucha' zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrych efektów na mocno dojrzałej skórze. Na pewno kupię ponownie.

Zwycięzcą w kategorri kremów SPF klasycznych (niebarwionych) został krem Alba Botanica Sensitive Fragrance Free Mineral Sunscreen Lotion SPF30, skład *tu*, pisałam o nim również *tu*.

Dalej sprawdza się tak samo doskonale. Nie bieli, bardzo dobrze rozprowadza się, współgra z makijażem i pielęgnacją. Żałuję tylko, że nie ma SPF 50, ale nie można mieć wszystkiego. W kategorii filtrów niebarwionych, biorąc pod uwagę wszystkie zalety (bo wad nie widzę); zdecydowanie nr.1 do którego będę wracać. Ma certyfikat Leaping Bunny.

Najlepsze serum na noc (choć może być i na dzień) do moje własne Serum Ceramidowe Naprawcze i Odbudowujące Barierę Lipidową.

Skład: Camellia Sinensis Leaf Water,Cannabis sativa Seed Oil,Hydrolyzed Oat Protein, Propanediol, Papaver Somniferum Seed Oil, Saccharide Isomerate, Aqua, Beta-Glucan(and) Pectin, Lactobacillus Ferment , Glycerin, Camelia Sinensis Leaf Extract, sr-Spider Polypeptide-1, Ceramide NP, Ceramide AP, Ceramide EOP, Phytosphingosine, Cholesterol, Sodium Lauroyl Lactylate, Octyldodecanol, Echium Plantagineum Seed Oil, Helianthus Annuus Seed Oil Unsaponfiables, Cardiospermum Haliacacabum Flower/Leef/Vine Extract, Prunus Domestica Seed Oil, Carbomer, Xanthan Gum, Tanacetum Annuum (Blue Tansy) Flower Oil.

czyli: hydrolat z zielonej herbaty, 15% kompleksu ceramidowego SK-INFLUX® V MB (Ceramide NP; Ceramide AP; Ceramide EOP; Phytosphingosine; Cholesterol; Sodium Lauroyl Lactylate; Carbomer; Xanthan Gum; ):skoncentrowana mieszanina różnych rodzajów ceramidów, cholesterolu, wolnych kwasów tłuszczowych, fitosfingozyny, olej z maku polnego i śliwki, hydrolizowane proteiny owsa, propanediol, izomerat sacharydu, BergaMuls ET 1 (Aqua&Beta-Glucan (and)Pectin) - włókna roślinne o dużej zawartości beta-glukanu, zastępujące emulgator, gliceryna, ekstrakt z zielonej herbaty, prawoślazu i wąkrotki azjatyckiej, Defensil (kompleks składający się z wyciągu z komórek macierzystych kardiospermum zielonego w oktylododekanolu, olej z nasion żmijowca babkowatego oraz niezmydlanej frakcji oleju słonecznikowego i witaminy E). Dalej mamy Silk-Gel ( Aqua, sr-Spider Polypeptide-1): hydrożel zawierający funkcjonalne, niezhydrolizowane polipeptydy jedwabiu oraz wodę. Po nałożeniu na skórę Silk-Gel tworzy cienką i przezroczystą powłokę. Proteiny jedwabiu tworzą sieć stabilnych, trójwymiarowych struktur z małymi porami do wymiany powietrza i pary wodnej. Wspomaga skórę w procesie regeneracji. W połączeniu ze składnikami tłuszczowymi wspiera naprawę uszkodzonej bariery. W serum znajduje się również "dodatkowy" cholesterol oraz olejek z wrotyczu marokańskiego (Blue Tansy). Konserwant: Lactobacillus Ferment. Ratio 3;1;1 (stężenia składników odbudowujących inspirowane starszą formulacją założycielki marki Stratia oraz artykułami na PubChem).

Serum o konsystencji mleczka, w lekko szarym kolorze (owies). Silnie odbudowuje i wzmacniające barierę lipidową, Działa również nawilżająco i regenerująco. Stosuję od ok. 3 tygodni. Jestem bardzo zadowolona z tego serum. Działa na moją cerę porównywalnie z kremem od Reflora Skin, a nawet nieco lepiej, ponieważ odczuwam lepsze nawilżenie i widzę szybsze łagodzenie ewentualnych podrażnień (np. zdarzyło mi się usnąć z peelingiem enzymatycznym Tołpy na twarzy... Komentarz zbędny;)) Łagodząc redukuje również zaczerwienienia, lekko wygładza strukturę skóry. Sprawdza się również pod oczami (jak, zresztą, każdy mój kosmetyk "samorobiony"). Zdecydowany nr.1 w odbudowie i wzmacnianiu bariery lipidowej. Z pewnością zrobię kolejne.

Kolejny ulubieniec i kolejny kosmetyk DIY, czyli mój Super-Olej.

Skład: Papaver Somniferum Seed Oil, Prunus Domestica Seed Oil, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Rosa Canina Fruit Extract (and) Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Punica Granatum Seed Extract (and) Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Defensil ( Octylododecanol, Echium Plantagineum Seed Oil, Helianthus Annuus Seed Oil Unsaponfiables, Cardiospermum Haliacacabum Flower/Leaf/Vine Extract), Bakuchiol, Magnolia Officinalis Bark Extract, Astaxanthin, Tanacetum Annuum Flower Oil, Curcuma Longa Root Oil.

czyli: olej z maku polnego i śliwki, tetraizopalmitynian askorbylu: stabilna, lipofilowa pro – witamina C (10%), ekstrakty CO2: z dzikiej róży oraz granatu, Defensil (kompleks składający się z wyciągu z komórek macierzystych kardiospermum zielonego w oktylododekanolu, olej z nasion żmijowca babkowatego oraz niezmydlanej frakcji oleju słonecznikowego i witaminy E). Dalej: bakuchiol (2%), ekstrakt z magnolii (min. jako konserwant), astaksantyna, olejki: z wrotyczu marokańskiego i kurkumy.

Moje niemal wymarzone olejowe serum "ogólno-działające". Brakuje mi w nim tylko kwasu alfa liponowego i koenzymu Q10 (następna wersja będzie pełniejsza). Doskonale uzupełnia pozostałą pielęgnację, wspomaga nawilżanie i regenerację, wyrównuje koloryt, działa antyoksydacyjnie. Kolor min. od astaksantyny (ale nie barwi skóry). Wchłania się dość szybko i do satyny (użyty na wilgotną skórę). Do powtórki (w wersji rozszerzonej).

Ulubieńcy w kategorii oczyszczanie to: Fitomed żel do cery suchej (skład *tu*), DIY Olej Oczyszczający (skład: olej winogronowy, Polysorbate 80) oraz Isana Olej Oczyszczający (skład *tu* - w zakładce "Inhaltsstoffe").

Żel z Fitomedu na mojej skórze sprawdza się świetnie. Doskonale oczyszcza ewentualne resztki oleju, nie ściąga, nie podrażnia, nie wysusza. Rozważam ponowny zakup. DIY olej: świetny olej do demakijażu / zmywania filtrów. Nie jest "tępy", nie robi mgły na oczach i nie podrażnia ich. Radzi sobie z każdym makijażem i wodoodpornymi filtrami. Bardzo dobrze emulguje z wodą, zmywa się kompletnie. Łatwy w przygotowaniu: 10-20% polisorbatu 80, reszta wybranego oleju. Isana olej oczyszczający - niczym nie odbiega od dużo droższych olei. Radzi sobie z każdym makijażem i filtrem, nie podrażnia oczu, nie robi mgły, bardzo dobrze emulguje i zmywa się. Ponownego zakupu nie planuję (chyba, że nie będę mieć polisorbatu), bo zostaję przy oleju DIY.

Ulubieńcy w kategorri kosmetyków z kwasami: Esencja PHA/ BHA (skład: Camellia Sinensis Leaf Water, Gluconolactone, Aqua, Lactobionic Acid, Salix Nigra (Willow) Bark Extract, Propanediol, Lactobacillus Ferment, Glycerin, Althaea Officinalis Root Extract, Camelia Sinensis Leaf Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate), Facetheory BHA Exfoliant Serum (skład *tu*) oraz Isana Glycolsäure-Peeling Konzentrat (skład *tu* - w zakładce "Inhaltsstoffe").

Kwasów używam ostatnio od czasu do czasu. Esencji jako toniku, serum z Facetheory głównie pod oczyszczające maseczki, a peelingu Isany - czasem jako serum (ma PH w okolicach 5, więc jest bardzo łagodny), a czasem jako peelingu - maski, czyli zgodnie z przeznaczeniem. Robią to, co maja robić; złuszczają, odświeżają, oczyszczają, pobudzają nieco produkcję kolagenu. Kwasy PHA dodatkowo łagodzą i nawilżają. W przyszłości pozostanę raczej przy PHA, BHA. Choć przypomniał mi się jeszcze kwas mlekowy, ktory bardzo lubię.

Ulubieńcy w kategorii maseczek do twarzy: Sukin Super Greens Detoxifying Facial Masque (skład *tu*), Alba Botanica Hawaiian Facial Mask Papaya Enzyme (skład *tu*), Andalou Naturals Clear Skin Kombucha Enzyme Exfoliating Mask (skład *tu*) oraz Aroma-Zone Actif Marin Lithothamne (skład: Lithothamnium calcareum powder, więcej *tu*).

Maseczka Sukin, pomimo, że bardzo łagodna to świetnie oczyszcza, a jednocześnie uspokaja skórę. Cera jest po niej dostatecznie nawilżona, gładka, pory delikatnie oczyszczone. Maseczki z Alba i Andalou to maseczki enzymatyczne. Czasem zastępują mi peeling. Obie są rewelacyjne. Alba nieco mocniejsza. Świetnie wygładzają, likwidują suche skórki, oczyszczają pory, nie podrażniają i nie wysuszają. Sproszkowane czerwone algi Lithothamnium to świetny dodatek do "samorobionych" maseczek zarówno glinkowych, jak i kremowych. Stanowią stanowią bogate źródło mikro- i makroelementów, witamin oraz substancji o właściwościach przeciwutleniających (m.in. polifenoli). Charakteryzują się bardzo dużą zawartością wapnia. Bardzo delikatnie złuszczają martwy naskórek, dostarczają aminokwasów, przez co wpływają również na nawilżenie, działają antyoksydacyjnie. Wszystkie maseczki na pewno kupię ponownie, a czerwone algi zajmują stałe miejsce w mojej pielęgnacji od kilku lat.

Pozostali ulubieńcy to: Alteya Organics Hydrolat z Róży Bułgarskiej: bardzo lubię, nie jest to moje pierwsze opakowanie, być może nie ostatnie. Odświeża, łagodzi, idealny jako podkład do olei. Tołpa Peeling Trzy Enzymy: mocny zawodnik:), świetnie oczyszcza i wygładza. Raczej nie dla cer dość wrażliwych. NIOD FECC: od lat najlepszy w kategorii "serum pod oczy". Robi wszystko, co obiecuje producent. Bezkonkurencyjny. Wracam i będę wracać (z przerwami ;)). Tretynoina - chyba nie trzeba przedstawiać:). Bez tretynoiny nie wyobrażam sobie pielęgnacji. Mocniejsze stężenie stosuję na twarz (i okolice oczu), mniejsze stężenie na szyję, dekolt i dłonie.

I na koniec ulubieńcy w pielęgnacji włosów: Aroma-Zone Szampon W Pudrze (skład i informacje *tu*) oraz Aroma-Zone Płuanka Octowa z Granatów (skład i informacje *tu*).

Szampon jest świetny. Używam z przerwami od ok.2 lat. Miesza się go z wodą, nakłada na parę minut na włosy, spłukuje i gotowe. Włosy czyste, odbite od nasady, bardzo błyszczące, sypkie, ale nie spuszone. Nie przesusza, nie wzmaga przetłuszczania, bardzo łagodny dla skóry głowy. Nie wymaga maski po użyciu. Można dodawać do niego składniki aktywne (więcej na stronie Aroma-Zone). Kupuję regularnie. Certyfikat Cosmebio. Cena: 4,90 euro za 250 gram (można kupić małą saszetkę 25 gram za 0,90 euro). Ocet z fermentowanego soku z granatów do płukanek, masek itp. Zastosowań na mnóstwo: standardowe płukanie włosów po umyciu (oczywiście rozcieńczamy), można dodawać do odżywek, masek, szamponów. Ja rozcieńczam niewielką ilość i robię sobie spray do stosowania po myciu. Nadaje się także do celów spożywczych (do sosów, dressingów, marynat itd.). Więcej przykładów na stronie Aroma-Zone. Kupuję regularnie. Cena: 2,70 euro za 250 ml. Wyjątkowo podałam ceny, ponieważ uważam, że są bardzo przystępne, zwłaszcza jak na taką jakość (oraz ilość) produktów.

Dość ciężko było ograniczyć tę i tak sporą ilość kosmetyków, bo na uwagę zasługują jeszcze inne, choćby wspomniane *tutaj* serum z Facetheory Exaglow czy krem, o którym pisałam *tutaj* od Reflora Skin. Znaczna ilość to kosmetyki DIY. U mnie sprawdzają się one doskonale, jestem z nich dumna i na pewno nie będę umniejszać ich zasług w zachowaniu dobrej kondycji mojej cery.

Udostępnij:
Czytaj więcej

wtorek, 10 sierpnia 2021

, , , , , , ,

Kremy ochronne z filtrami mineralnymi - amerykańskie. Bitwa

Dziś parę słów o kremach SPF z USA. Niestety, większość z nich posiada tylko SPF30, ale lepszy krem z 30-tką niż żaden.

Krem z najwyższą ochroną to znany i polecany MDSolarSciences Mineral Creme SPF 50. Skład *tu*.
Co my tu mamy? - cynk i odrobina dwutlenku tytanu zatopione w silikonowej bazie z dodatkiem olejowej witaminy C, ekstraktu z zielonej herbaty i żurawiny. Prosty krem z filtrem, bez "fajerwerków" - ma po prostu chronić. Producent deklaruje wodoodporność i matowe wykończenie. Ma nie zatykać porów, być odpowiedni dla cer wrażliwych oraz dzieci powyżej 6-go miesiąca życia. Ma też sprawdzać się zarówno pod makijaż jak i na makijaż. Bezzapachowy.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 0,5 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0,1 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5, na makijaż: 3,5 / 5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 3 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 5 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 4 / 5.
Podsumowanie: w typie silikonowej bazy pod makijaż. Rozprowadza się niesamowicie łatwo i równomiernie, ale jest jakby mokrawy, nie bardzo klejący i dość ciężko u mnie zastyga. Odnoszę wrażenie, że po dotknięciu twarzy "odbija się" na palcach. Dopiero po ok. 40 minutach zastyga na tyle, że nie mam obaw ani dotknąć twarzy, ani nałożyć makijaż. Jako baza pod makijaż sprawdza się bardzo dobrze: nie roluje się pod podkładem, ładnie wygląda z każdym jego rodzajem i z każdym pudrem. Nie podrażania oczu. Położony na makijaż wygląda już trochę gorzej. Trzeba to robić bardzo ostrożnie, bo ma tendencje do rozpuszczania makijażu. Wykończenie nie jest matowe, bardziej w stronę satyny. Po 2-3 godzinach twarz wyświeca się w granicach, powiedzmy, normy. Lekko wyczuwalny na twarzy, wymaga zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Przy samym micelu / żelu do mycia odnoszę wrażenie, że pozostaje warstewka. Pod prysznicem, o dziwo nie spłynął. Nie daje uczucia ściągnięcia, nie podkreśla suchych skórek

Alba Botanica Sensitive Mineral Sunscreen SPF 30, skład *tu*, ja mam jeszcze w starszym opakowaniu.
W składzie parę olei, jeden silikon, wyciąg z rumianku i nagietka. Bezzapachowy i wodoodporny.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 0,5 / 5, po wsmarowaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0,05 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 4 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 5 / 5.
Podsumowanie: w typie gęstszego kremu / pasty. Rozprowadza się niesamowicie łatwo i równomiernie, wymaga dość energicznego rozsmarowania, lekkiego wklepania. Zastyga dość szybko. nie odbija się na palcach. Pod makijażem sprawdza się świetnie: nie roluje się, ładnie wygląda z każdym podkładem i z każdym pudrem. Nie wymaga żadnej korekty koloru, bo jest niemal niewidoczny - wystarczy odrobina pudru z kolorem. Nie podrażania oczu. Wykończenie półmatowe / satyna. Nie wzmaga przetłuszczania, twarz nie wyświeca się zauważalnie przez parę godzin. Minimalnie wyczuwalny na twarzy, wymaga zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Przy samym micelu / żelu do mycia lekko się maże. Pod prysznicem nie spłynął, nie rozmazał się. Nie ściąga skóry, nie podkreśla suchych skórek.

Andalou Naturals Age Defying Perfecting Beauty Balm SPF30 Natural Tint oraz 1000 Roses Color + Correct CC SPF30 Sheer Beige, skład: BB *tu*, CC *tu*.
Opisuję oba równocześnie, ponieważ oprócz składów w użytkowaniu niczym się nie różnią (w minimalnym stopniu odcieniem). Bardzo ładne składy, zawierają wiele ciekawych ekstraktów roślinnych i ich kompleksów, sporo antyoksydantów i nawilżaczy. Kompozycja, moim zdaniem, niezwykle udana.

Po lewej BB, po prawej CC

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 1 / 5, po wsmarowaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5(z pudrem, brązerem i różem, podkładu na nie nie nakładam)
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 4 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 5 / 5.
Podsumowanie: w Bogatszy krem BB/CC. Rozprowadzają się łatwo i równomiernie, Nie wymagają mocnego wsmarowania, wystarczy rozprowadzić i wklepać. Zastygają po kilku minutach, ale nie tak mocno, jak poprzednik. Zastępują podkład, bardzo dobrze współpracują z każdym pudrem, nie rolują się. U mnie nie wymagają korekty koloru, aczkolwiek BB przypudrowuję ciepłym w odcieniu pudrem (BB ma kolor ciut bardziej neutralny od CC, który jest odrobinę cieplejszy).Mam wrażenie, że oba lekko blurują pory. Nie podrażniają oczu. Wykończenie błyszczące, ale nie bardzo tłuste. Nie wzmagają przetłuszczania, ale twarz wyświeca się trochę po paru godzinach. Minimalnie wyczuwalne na twarzy, wymagają zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Pod prysznicem nie spłynęły. Nie ściągają skóry, nie podkreślają suchych skórek. Oba pachną dość naturalnie, niezbyt mocno.

Dla mnie amerykańskie filtry wygrywają z japońskimi prezentowanymi w poprzednim poście. Ze względu na gęstszą konsystencję, łatwiejsze rozprowadzanie. Lepiej też wyglądają na twarzy, zwłaszcza, że nie podkreślają suchych skórek. Dla bardzo tłustych skór lepszym wyborem mogą być jednak japońskie.
Który z nich okazał się najlepszy?: ze względu na możliwość użycia z pełnym makijażem (podkład) wygrywa Alba.  Ale ogólnie Alba i Andalou to kremy, do których chętnie wrócę. Ładnie wyglądają, mają przystępne ceny, składy bardzo w porządku, dostępność nie jest tragiczna. Co do MDSolarSciences - o ile na początku byłam zachwycona, to jednak w trakcie użytkowania odrobinę rozczarowywał. Nie przepadam za filtrami, które zastygają bardzo powoli i trzeba z nimi uważać. Poza tym dostępność w Europie fatalna - a jeśli już się gdzieś pokaże (zwykle tylko na Amazonie) to cenę ma z kosmosu.

Udostępnij:
Czytaj więcej

piątek, 2 lipca 2021

, , , , , , ,

Kremy ochronne z filtrami mineralnymi - japońskie. Bitwa

Trzy kremy ochronne z filtrami mineralnymi z Japonii.
Który z nich okazał się najlepszy? I czy w ogóle sprawdziły się?

Najpierw może kilka słów, dlaczego filtry mineralne, pomimo, że dotąd bylam fanką kremów z filtrami "chemicznymi" - ich większą elegancją kosmetyczną, mniejszymi wymaganiami itp.
- dlatego, że mam już "po kokardę" coraz to nowych "rewelacji" w temacie SPF. Co trochę publikowane są nowe badania dotyczące wpływu substancji zabezpieczających przed UV zarówno na organizm człowieka, jak i na świat nas otacząjący. Nie - nie stałam się "ortodoksem składowym" krzyczącym , że tylko to, co z natury jest cool i słuszne. Nie zapisałam się do stowarzyszeń broniących raf koralowych... Wciąż uważam, że chemia to natura, a natura to też i chemia.
Ale... ale w tej całej pogoni za czymś, co działa już i natychmiast, a przy tym jest miłe w użyciu zapomniałam (i jest mi bardzo wstyd), że nie tylko ja istnieję, ale że to, czego używam ma wpływ na innych. To, co mi może "namieszać" w ukladzie hormonalnym - innych może zabijać. I bardziej egoistycznie: mam dość dopieszczania się tym, co jak widać po ostatnich badaniach, prócz ewentualnej kosmetycznej elegancji i rzeczywistej ochrony UV , może mi zwyczajnie szkodzić. Czy wciąż muszę wybierać mniejsze zło? - bo plusy przeważają nad minusami? - tylko dla mnie?.
Tlenek cynku i dwutlenek tytanu są najbardziej przebadanymi filtrami UV i są najbezpieczniejsze. Oczywiście: nic nie jest bezpieczne w 100% (jeśli ktoś tak twierdzi - to kłamie albo myli się...). Ale na dzień dzisiejszy nic nie dorównuje tym dwóm substancjom.
Dlatego też postanowiłam odejść od standardowych SPF-ów i spóbować zaprzyjaźnić się z mineralnymi.
Bardzo duży wpływ na moją decyzję miały bardzo mądre babki (mam nadzieję, ze mi to sformułowanie wybaczą) z Instagrama: @noipieknie.wroclaw oraz @mosquco. I jestem im za to bardzo wdzięczna.

Na pierwszy ogień idą trzy filtry z Japonii. W kolejnych postach będa filtry amerykańskie, polski i być może coś jeszcze....

Kose Cosmeport Suncut Pro Defense Non-Chemical UV Milk SPF50+ Pa++++, skład: *zobacz tu*.
Przy składach kremów z SPF nie przywiązuję bardzo dużej wagi, by zawierały składniki aktywne, ponieważ priorytetem jest, by SPF-y były kompatybilne z pielęgnacją, jakiej używam pod nimi. W Kose mamy 50% kompleksu "Beautiful Skin Supplicare CPX" składającego się z ceramidu, kolagenu, kwasu hialuronowego oraz wyciągu z ziół. Mamy też kompleks "AllerGuard" chroniący przed zanieczyszczeniami powietrza, pyłkami itp. Przeznaczony jest do ochrony skóry w mocnym słońcu i dużej wilgotności powietrza. Hipoalergiczny, ma być wodoodporny, zmywalny standardowymi środkami do mycia twarzy.
Forma mleczka.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej, 5 -najlepiej):
- bielenie: po nałożeniu: 1 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 3,5 / 5,
- łatwość aplikacji: 2 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 4 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 2 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 3 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana tylko w silnym deszczu): 4 /5,
- łatwość zmywania: 2 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 4,5 / 5.

Podsumowanie: przyjemne lekkie mleczko, którego formuła mnie przeszkadza w nakładaniu - leci mi przez palce, spływa po twarzy, wymaga szybkiego rozsmarowania. Dla wielu taka forma będzie dużym plusem - ja wolę gęstsze. Bezpośrednio po nałożeniu bieli dość mocno, nie osadzając się jednocześnie na brwiach / włoskach. Jednak po wklepaniu i po ok 15 minutach od nałożenia bielenie wyraźnie zmniejsza się. Pomimo to na mojej bladej, ale jednak żółtawej cerze jest widoczne. W przypadku cer z różowym / chłodnym podtonem to bielenie powinno być widoczne mniej. Nie ma żadnego problemu z rozprowadzeniem go na dowolnej pielęgnacji, choć w przypadku kładzenia go na serum z dużą zawartością glikolu nieco się maże i wolniej wchłania. Nie roluje się ani solo (bez względu na to, co jest pod spodem) ani pod makijażem. Makijaż na ten filtr (jak i na każdy zresztą) polecam nakładać albo zwilżoną i porządnie odciśniętą gąbką, albo palcami - wklepując, by nie ścierać kremu. Biel nie wybija spod podkładu. Kose sprawdził mi się z każdym podkładem / kremem tonującym / bazą / pudrem. Niestety, z racji tego, że nie pływam nie było mi dane sprawdzić jego rzeczywistej wodoodporności. Ale w ulewnym deszczu trzymał się świetnie przez ok pół godziny (wytrzymałam tylko 40 minut, bo burza była ostra -wybaczcie), po tym czasie widać było delikatne białe smugi w okolicach brwi. Nie zmywa się tak łatwo zwykłymi "myjaczami". Według mnie oczyszczanie dwuetapowe, gdzie pierwszym krokiem będzie coś o sporej zawartości substancji tłuszczowych -jest niezbędne. Na twarzy początkowo dawał uczucie lekkiego ściągnięcia, jednak po małej zmianie kroków pielęgnacyjnych (zawsze krem na serum i dopiero filtr) jest niemal niewyczuwalny i nie ściąga. Podkreśla suche skórki, ale nie akcentuje ich bardzo mocno. Nie wygląda bardzo tłusto na twarzy, ale się błyszczy.

Kao Biore UV Barrier Me Mineral Gentle Milk SPF 50 PA+++, skład: *zobacz tu*.
W składzie mikronizowana formuła "UV Cut / Anti-Dust Outer Skin" mająca chronić nie tylko przed UV, ale, jak w przypadku Kose, również przed zanieczyszczeniami środowiskowymi, pyłkami itd. I też ma być wodoodporny, hipoalergiczny i łatwo zmywalny

Moja opinia :
- bielenie: po nałożeniu: 1 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 3 / 5,
- łatwość aplikacji: 2 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 4 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 4 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 2 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 1 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 2 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 4,5 / 5.

W zasadzie to niemal nie różni się od swojego poprzednika. Jednak o wiele bardziej podkreśla u mnie suche skórki, dość mocno je akcentuje. Bieli nieco inaczej, bo mam wrażenie, że nadaje lekko różowy ton, pomimo, że jest dokładnie tak samo biały jak Kose. Dokładnie tak samo współpracuje z pielęgnacją, daje takie identyczne odczucia na skórze. Przy makijażu kremem tonującym / podkładem mało kryjącym bielenie lekko wychodzi w okolicach skrzydełek nosa. Pod prysznicem wytrzymał bardzo dobrze, bo lekkie zacieki były dopiero po ok 20 minutach (a prysznic pod ciśnieniem, więc przy pływaniu moze być lepiej). Z oznaczeń wynika, że ma mniejszą ochronę przed UVA niż Kose.

Sana Namerakahonpo Soy Milk Skin Care UV Base SPF 40 PA+++ (Moisture), skład: *zobacz tu*.
To nie jest typowy krem z ochroną przeciwsłoneczną tylko baza pod makijaż z SPF 40 i PA +++. Niemniej używam jej jako SPF-u własnie, ponieważ pomimo ochronie UVB 40 ochronę przed UVA ma porównywalną z Biore. W składzie ma 82% składników pielęgnacyjnych, w tym unikalny kompleks marki skladający się z fermentowanego mleka sojowego, izoflawonów sojowych i protein sojowych dodający nawilżenia, ujędrnienia i wygładzenia skóry. Ma też trzymać w ryzach sebum.

Moja opinia :
- bielenie: po nałożeniu: 3,5 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 4,5 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 4 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 3 /5,
- łatwość zmywania: 4 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 5 / 5.

Konsystencja jakby galaretki o lekko brzoskwiniowym zabarwieniu (nie wiem czemu na zdjęciu wyszła jakaś taka...beżowa), dość silikonowa, ale mniej niż zwykłe silikonowe bazy pod makijaż. W momencie nakładania bieli, ale po rozsmarowaniu (nie wymaga wklepania jak Kose i Biore) bielenie niemal całkowicie zanika i widoczna jest tylko bardzo delikatna poświata. W przypadku mojego odcienia cery wystarczy tylko przypudrować barwionym, lekko żółtym pudrem. Na cerze o innym kolorycie może sprawdzić się nawet solo (oczywiście mam na myśli "bladziochów"). Nie podkreśla suchych skórek, wchłania się do satyny, wygładza optycznie. Doskonale współpracuje i z pielęgnacją, i z makijażem. Nie powoduje szybszego przetłuszczania się, skłonna jestem powiedzieć, że rzeczywiście przy makijażu trzyma nieco sebum w ryzach. Nie znalazłam nigdzie deklaracji o odporności na wodę, ale mam wrażenie, że pod prysznicem wytrzymała ok 15 minut. Na pewno nie jest to produkt na plażę czy wycieczkę w góry, ale jako filtr tzw. miejski, na spacer - uważam, że jest w porządku. Zmywa się dobrze - podwójne mycie zwykłym żelem chyba ją zmyło. "Chyba" - bo ja zawsze mam wrażenie "niedomycia" bez używania oleju jako pierwszego etapu. Nie daje uczucia ściągnięcia, nie wyczuwam jej nie twarzy. Ogólnie - produkt świetny. Szkoda tylko, że nie ma większej ochrony przed UV. No, ale nie można mieć wszystkiego. Jako produkt z filtrami mineralnymi - jest świetna.

Czy wrócę do któregokolwiek z trzech przedstawionych tu kosmetyków? - to zależy...Zależy, czy znajdę miarodajne deklaracje o nietestowaniu ich na zwierzętach. To kolejna sprawa, której się wstydzę. Bo przy poszukiwaniu cudów do pielęgnacji i makijażu zapomniałam, by zwracać uwagę, czy są one testowane czy nie. Z tych trzech najchętniej wybrałabym brzoskiwniową Sanę, zwłaszcza na mniej słoneczne dni. Do Biore nie wrócę, bo z tego, co wiem, sprzedawane jest w Chinach, a to wiąże się z testami na zwierzętach. Kose prawdopodobnie też. Niemniej jest wiele kremów z mineralną ochroną przed UV, które testowane nie są. I o nich będzie w następnym odcinku :).

Pozdrawiam serdecznie.

Na każdym zdjęciu na łyżeczce miarowej jest 1 gram kremu.

Udostępnij:
Czytaj więcej

sobota, 22 maja 2021

, , ,

Make P:rem - UV Defense Me. Blue Ray Sun Fluid SPF50+ PA++++

Krem z filtrem UV o bardzo wysokiej ochronie (?), zawierający tzw. filtry fizyczne / mineralne.

Dziś dowiedziałam się, że został wycofany, zastąpiony innym.

Niestety, nie udało mi się znaleźć informacji czy wycofanie go było skutkiem nieosiągania deklarowanej ochrony SPF, jak ma to miejsce w przypadku bardzo wielu koreańskich kremów z filtrem, a szkoda...
Bo na skórze zachowuje się bardzo ładnie: nie jest tłusty, nie bieli jakoś szczególnie, nie podrażnia, nie szczypie w oczy.
Matuje, czasem może zbyt mocno. Dlatego nakładam pod niego krem o bardziej otulającej formule.

Skład: Water, Cyclomethicone, Zinc Oxide, Titanium Dioxide (CI 77891), Propanediol, Polyglyceryl-3 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Dicaprylyl Carbonate, Cetyl Ethylhexanoate, 1,2-Hexanediol, Disteardimonium Hectorite, Magnesium Sulfate, Hydrogen Dimethicone, Aluminum Hydroxide, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Stearic Acid, Dimethicone Crosspolymer, Phenyl Trimethicone, Prunus Amygdalus Amara (Bitter Almond) Kernel Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Pyrus Malus (Apple) Leaf Extract, Ethylhexylglycerin, Octyldodecanol, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Jasminum Officinale (Jasmine) Flower Extract, Glycerin, Betula Alba Juice, Panthenol, Dipropylene Glycol, Echium Plantagineum Seed Oil, Xylitylglucoside, Salvia Hispanica Seed Extract, Sodium Palmitoyl Proline, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Centella Asiatica Extract, Houttuynia Cordata Extract, Gossypium Herbaceum (Cotton) Seed Extract, Anhydroxylitol, Marrubium Vulgare Extract, Butylene Glycol, Xylitol, Fructooligosaccharides, Saccharide Hydrolysate, Pullulan, Cardiospermum Halicacabum Flower/Leaf/Vine Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil Unsaponifiables, Glucose, Pentylene Glycol, Citric Acid, Madecassoside, Sorbitan Sesquioleate, Tocopherol, Nymphaea Alba Flower Extract, Sodium Hyaluronate.

Skład całkiem przyzwoity, nie ma zapachu, nie zawiera szczególnie podrażniających składników. Ochrona opiera się na cynku i dwutlenku tytanu (po 7,5% każdego, *źródło*), w składzie kilka ekstraktów roślinnych, nawilżaczy, łagodzące: pantenol i madekasozyd.
Przyznaję, że z jednej strony żałuję, że został wycofany, ale z drugiej bardzo żałuję, że nie umiem zaufać mu w kwestii ochrony przed UV. To był mój ostatni krem z filtrem i, póki co, przedostatni kosmetyk z Korei.
Oszustwa, związane z ochroną UV w koreańskich kremach przeciw UV, a także ogólny sposób dopuszczania kosmetyków do sprzedaży w Korei (*źródło*) nadszarpnęły moje zaufanie do tzw. K-Beauty.

Konsystencja kremu
Po rozprowadzeniu
Po rozsmarowaniu
Po minucie
Na miarce 1 gram
Udostępnij:
Czytaj więcej