wtorek, 17 sierpnia 2021

, , , , ,

Krem ochronny z filtrami mineralnymi - polski

Krem SPF mineralny, o ładnym prostym składzie (*tu*) LaLe Krem ochronny z filtrem mineralnym UVA/UVB – SPF 50.

Trochę trudno pisać mi tę recenzję, zacznę może więc od rozprowadzania. Krem ma dość pastowatą i odrobinę piankową konsystencję. Przez pierwsze sekundy może nieźle przerazić, ponieważ rozkładany na skórze tworzy nierównomierne, wydawałoby się trudne do rozprowadzenia plamy i "maziaje". Jednak po kilku / klikunastu sekundach energicznego wsmarowywania rozgrzewa się i rozkłada bardzo równomiernie.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej, 5 -najlepiej):
- bielenie: po nałożeniu: 3 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 15 min.): 0,5 / 5 (kosmetyki bez glikolu), 3 / 5 na kosmetykach z glikolem,
- łatwość aplikacji: 3 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 2 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 3 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 2 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 2 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3,5 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 1,5 / 5.

Dlaczego trudno mi pisać tę recenzję? - ponieważ po pierwszych dniach w zachwycie przyszło niewielkie rozczarowanie. Po pierwsze: o ile bieli naprawdę niewiele w przypadku nakładania na kosmetyki bez glikoli - to już w przypadku glikolowych nie jest tak różowo. Nie bardzo chce się wchłonąć, bieli zdecydowanie bardziej. Na każdej pielęgnacji wyglądał na początku ładnie - błyszcząco, ale nie tłusto. Od jakiegoś czasu, niestety, zaczął zostawiać bardziej tłustawą warstwę, co powoduje, że makijaż na niego nałożony wygląda ciężko i nieświeżo. Mniej więcej w połowie butelki lekko zmienił się kolor (ale zapach i właściwości pozostały te same) i zaczęła zacinać się oraz zapowietrzać pompka (w tej chwili od 20 minut próbuję cokolwiek z butelki wydobyć - udało mi się 2 niepełne pompki). Sądzę, że kolor mógł zmienić się pod wpływem światła , ale nigdzie nie było informacji, aby przechowywać w ciemnym miejscu. Krem ma szklaną buteleczkę, na górze przykleiło się trochę (na ok 2 użycia) i nie da się tego w żaden sposób wydobyć.
Utrzymuje się dobrze, zostawia naprawdę niewielkie ślady na telefonie, zastyga, nie przenosi się na palce, nie wyciera przy robieniu makijażu. Ogólnie jest to niezły krem, po dłuższym czasie mogę stwierdzić, że będzie lepszy dla cer w kierunku suchych / bardzo suchych.

Ale... zacznijmy od mniejszych wad: jak pisałam powyżej: niewielka ilość kremu zostaje na górze butelki i jest nie do wydobycia. Krem zmienił kolor, co nieco mnie martwi. No i zapach. Zapach jest okropny. Syntetyczne, przesłodzone landrynki udające, hmm.. malinę ? Myślałam, że z czasem przyzwyczaję się do zapachu, ale, niestety, im dłużej używam tego kremu tym jest on coraz bardziej nie do przejścia. Nie rozumiem dodawania zapachu do kremu z filtrem. O ile jeszcze kremy na noc z ładnym zapachem pełnią u mnie funkcję niejako "aromaterapeutyczną" to krem z filtrem, którego silny zapach utrzymuje się dość długo (a na początku ulatniał się szybko) z pewnością nie należy do ulubionych.
Kolejnym dużym minusem jest jego cena. Udało mi się kupić go w promocji (ale i tak nie tanio + wysyłka zagraniczna, ale to już nie zalicza się do minusów kremu), natomiast cena regularna, czyli 95PLN za 50 ml kremu o dość prostym składzie to cena zdecydowanie przesadzona. Za tę kwotę kremu powinno być dwa razy więcej. Dla porównania: Alba Botanica, co prawda o SPF 30, ale skład na pewno nie jest gorszy, a pojemność dwa razy większa przy cenie dwa razy niższej. Tzw. InvisibleZinc nie jest drogi skład nie powala różnorodnością składników (co akurat w kremie z filtrem uważam za plus), więc nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla ceny LaLe.

Czy kupię ponownie? Jeżeli byłoby zmienione opakowanie i pompka, nie byłoby zapachu i w tej cenie byłoby go 100ml lub 50ml za max.50 zł to skusiłabym się. Na zimę taki bogatszy krem mógłby się dobrze sprawdzać. Ale w cenie obecnej, w niepraktycznym opakowaniu z kiepską pompką i okropnym (dla mnie) zapachem - niestety nie.

Udostępnij:
Czytaj więcej

niedziela, 15 sierpnia 2021

, , , , , , , , , , , , , , , , ,

Ulubieńcy miesiąca i sezonu - pielęgnacja

Hitem w tej kategorii jest hybryda kremu z fitrem SPF (24)z kremem BB, Którą wymyśliła i stworzyła Marysia @mosquco.

Skład cudowny: oleje: z ogórecznika, lniany, wiesiołka. Kwasy: glukonolakton, kwas salicylowy. Oprócz tego bakuchiol, hydrolaty, pantenol, kwas hialuronowy, wyciąg z ostropestu, propanediol i oczywiście tlenek cynku.

Rozprowadza się równomiernie (1 gram na twarz), wygląda pięknie, . Niewidoczny na skórze, nie bieli, nie wymaga podkładu, a i bez pudru wygląda bardzo dobrze; świetliście, ale nie tłusto. Dość lekki, nie czuć go na twarzy w ogóle. Nie tylko upiększa, ale i pielęgnuje. Uważam go za hybrydę BB i SPF i nie używam przy nim podkładu. Uwielbiam też zapach. To jest chyba zaskoczenie roku. Nie spodziewałam się, że można samemu zrobić coś tak świetnego. Dziękuję bardzo, Marysiu.

Kolejnym ulubieńcem jest wspominany już na blogu krem Tobo+Mala Dzika Roża + Q10 - Krem wzmacniający i ujędrniający.

Bogaty, odżywczy i regenerujący żółciutki krem. Świetnie nawilża, odżywia i wzmacnia. Mam wrażenie, że zmniejszył widoczność naczynek. Koi skórę, doskonały po tretynoinie. Ujędrnia, wygładza - po prostu działa. Do tego jeszcze antyoksydacyjnie. Informacja dla osób używających kremów do twarzy również pod oczy - Róża doskonale się do tego nadaje. Wpada na listę "pewniaków" do kolejnego zakupu.

Nie będzie zaskoczeniem, że kolejny hit o również marka Tobo+Mala i ich Pietruszka+Witamina C Energetyzujący Krem Pod Oczy, także wspominany na blogu.

Najlepszy krem pod oczy, jakiego używałam. Robi wszystko, co krem pod oczy robić powinien: bardzo łagodny, nawilża, delikatnie natłuszcza, odżywia, regeneruje, lekko rozjaśnia cienie, ujędrnia, przez co wpływa na zmniejszenie worków pod oczami. Nałożony grubszą warstwą jako nocna maska nie powoduje (jak niektóre inne kremy), że budzę się rano z opuchniętymi oczami. Wręcz przeciwnie - skóra jest w doskonałej kondycji. Sprawdza się również jako krem - ratunek na całą twarz po ciężkiej nocy: redukuje opuchliznę oraz zaczerwienienia. Bardzo mnie "Pietrucha' zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrych efektów na mocno dojrzałej skórze. Na pewno kupię ponownie.

Zwycięzcą w kategorri kremów SPF klasycznych (niebarwionych) został krem Alba Botanica Sensitive Fragrance Free Mineral Sunscreen Lotion SPF30, skład *tu*, pisałam o nim również *tu*.

Dalej sprawdza się tak samo doskonale. Nie bieli, bardzo dobrze rozprowadza się, współgra z makijażem i pielęgnacją. Żałuję tylko, że nie ma SPF 50, ale nie można mieć wszystkiego. W kategorii filtrów niebarwionych, biorąc pod uwagę wszystkie zalety (bo wad nie widzę); zdecydowanie nr.1 do którego będę wracać. Ma certyfikat Leaping Bunny.

Najlepsze serum na noc (choć może być i na dzień) do moje własne Serum Ceramidowe Naprawcze i Odbudowujące Barierę Lipidową.

Skład: Camellia Sinensis Leaf Water,Cannabis sativa Seed Oil,Hydrolyzed Oat Protein, Propanediol, Papaver Somniferum Seed Oil, Saccharide Isomerate, Aqua, Beta-Glucan(and) Pectin, Lactobacillus Ferment , Glycerin, Camelia Sinensis Leaf Extract, sr-Spider Polypeptide-1, Ceramide NP, Ceramide AP, Ceramide EOP, Phytosphingosine, Cholesterol, Sodium Lauroyl Lactylate, Octyldodecanol, Echium Plantagineum Seed Oil, Helianthus Annuus Seed Oil Unsaponfiables, Cardiospermum Haliacacabum Flower/Leef/Vine Extract, Prunus Domestica Seed Oil, Carbomer, Xanthan Gum, Tanacetum Annuum (Blue Tansy) Flower Oil.

czyli: hydrolat z zielonej herbaty, 15% kompleksu ceramidowego SK-INFLUX® V MB (Ceramide NP; Ceramide AP; Ceramide EOP; Phytosphingosine; Cholesterol; Sodium Lauroyl Lactylate; Carbomer; Xanthan Gum; ):skoncentrowana mieszanina różnych rodzajów ceramidów, cholesterolu, wolnych kwasów tłuszczowych, fitosfingozyny, olej z maku polnego i śliwki, hydrolizowane proteiny owsa, propanediol, izomerat sacharydu, BergaMuls ET 1 (Aqua&Beta-Glucan (and)Pectin) - włókna roślinne o dużej zawartości beta-glukanu, zastępujące emulgator, gliceryna, ekstrakt z zielonej herbaty, prawoślazu i wąkrotki azjatyckiej, Defensil (kompleks składający się z wyciągu z komórek macierzystych kardiospermum zielonego w oktylododekanolu, olej z nasion żmijowca babkowatego oraz niezmydlanej frakcji oleju słonecznikowego i witaminy E). Dalej mamy Silk-Gel ( Aqua, sr-Spider Polypeptide-1): hydrożel zawierający funkcjonalne, niezhydrolizowane polipeptydy jedwabiu oraz wodę. Po nałożeniu na skórę Silk-Gel tworzy cienką i przezroczystą powłokę. Proteiny jedwabiu tworzą sieć stabilnych, trójwymiarowych struktur z małymi porami do wymiany powietrza i pary wodnej. Wspomaga skórę w procesie regeneracji. W połączeniu ze składnikami tłuszczowymi wspiera naprawę uszkodzonej bariery. W serum znajduje się również "dodatkowy" cholesterol oraz olejek z wrotyczu marokańskiego (Blue Tansy). Konserwant: Lactobacillus Ferment. Ratio 3;1;1 (stężenia składników odbudowujących inspirowane starszą formulacją założycielki marki Stratia oraz artykułami na PubChem).

Serum o konsystencji mleczka, w lekko szarym kolorze (owies). Silnie odbudowuje i wzmacniające barierę lipidową, Działa również nawilżająco i regenerująco. Stosuję od ok. 3 tygodni. Jestem bardzo zadowolona z tego serum. Działa na moją cerę porównywalnie z kremem od Reflora Skin, a nawet nieco lepiej, ponieważ odczuwam lepsze nawilżenie i widzę szybsze łagodzenie ewentualnych podrażnień (np. zdarzyło mi się usnąć z peelingiem enzymatycznym Tołpy na twarzy... Komentarz zbędny;)) Łagodząc redukuje również zaczerwienienia, lekko wygładza strukturę skóry. Sprawdza się również pod oczami (jak, zresztą, każdy mój kosmetyk "samorobiony"). Zdecydowany nr.1 w odbudowie i wzmacnianiu bariery lipidowej. Z pewnością zrobię kolejne.

Kolejny ulubieniec i kolejny kosmetyk DIY, czyli mój Super-Olej.

Skład: Papaver Somniferum Seed Oil, Prunus Domestica Seed Oil, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Rosa Canina Fruit Extract (and) Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Punica Granatum Seed Extract (and) Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Defensil ( Octylododecanol, Echium Plantagineum Seed Oil, Helianthus Annuus Seed Oil Unsaponfiables, Cardiospermum Haliacacabum Flower/Leaf/Vine Extract), Bakuchiol, Magnolia Officinalis Bark Extract, Astaxanthin, Tanacetum Annuum Flower Oil, Curcuma Longa Root Oil.

czyli: olej z maku polnego i śliwki, tetraizopalmitynian askorbylu: stabilna, lipofilowa pro – witamina C (10%), ekstrakty CO2: z dzikiej róży oraz granatu, Defensil (kompleks składający się z wyciągu z komórek macierzystych kardiospermum zielonego w oktylododekanolu, olej z nasion żmijowca babkowatego oraz niezmydlanej frakcji oleju słonecznikowego i witaminy E). Dalej: bakuchiol (2%), ekstrakt z magnolii (min. jako konserwant), astaksantyna, olejki: z wrotyczu marokańskiego i kurkumy.

Moje niemal wymarzone olejowe serum "ogólno-działające". Brakuje mi w nim tylko kwasu alfa liponowego i koenzymu Q10 (następna wersja będzie pełniejsza). Doskonale uzupełnia pozostałą pielęgnację, wspomaga nawilżanie i regenerację, wyrównuje koloryt, działa antyoksydacyjnie. Kolor min. od astaksantyny (ale nie barwi skóry). Wchłania się dość szybko i do satyny (użyty na wilgotną skórę). Do powtórki (w wersji rozszerzonej).

Ulubieńcy w kategorii oczyszczanie to: Fitomed żel do cery suchej (skład *tu*), DIY Olej Oczyszczający (skład: olej winogronowy, Polysorbate 80) oraz Isana Olej Oczyszczający (skład *tu* - w zakładce "Inhaltsstoffe").

Żel z Fitomedu na mojej skórze sprawdza się świetnie. Doskonale oczyszcza ewentualne resztki oleju, nie ściąga, nie podrażnia, nie wysusza. Rozważam ponowny zakup. DIY olej: świetny olej do demakijażu / zmywania filtrów. Nie jest "tępy", nie robi mgły na oczach i nie podrażnia ich. Radzi sobie z każdym makijażem i wodoodpornymi filtrami. Bardzo dobrze emulguje z wodą, zmywa się kompletnie. Łatwy w przygotowaniu: 10-20% polisorbatu 80, reszta wybranego oleju. Isana olej oczyszczający - niczym nie odbiega od dużo droższych olei. Radzi sobie z każdym makijażem i filtrem, nie podrażnia oczu, nie robi mgły, bardzo dobrze emulguje i zmywa się. Ponownego zakupu nie planuję (chyba, że nie będę mieć polisorbatu), bo zostaję przy oleju DIY.

Ulubieńcy w kategorri kosmetyków z kwasami: Esencja PHA/ BHA (skład: Camellia Sinensis Leaf Water, Gluconolactone, Aqua, Lactobionic Acid, Salix Nigra (Willow) Bark Extract, Propanediol, Lactobacillus Ferment, Glycerin, Althaea Officinalis Root Extract, Camelia Sinensis Leaf Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate), Facetheory BHA Exfoliant Serum (skład *tu*) oraz Isana Glycolsäure-Peeling Konzentrat (skład *tu* - w zakładce "Inhaltsstoffe").

Kwasów używam ostatnio od czasu do czasu. Esencji jako toniku, serum z Facetheory głównie pod oczyszczające maseczki, a peelingu Isany - czasem jako serum (ma PH w okolicach 5, więc jest bardzo łagodny), a czasem jako peelingu - maski, czyli zgodnie z przeznaczeniem. Robią to, co maja robić; złuszczają, odświeżają, oczyszczają, pobudzają nieco produkcję kolagenu. Kwasy PHA dodatkowo łagodzą i nawilżają. W przyszłości pozostanę raczej przy PHA, BHA. Choć przypomniał mi się jeszcze kwas mlekowy, ktory bardzo lubię.

Ulubieńcy w kategorii maseczek do twarzy: Sukin Super Greens Detoxifying Facial Masque (skład *tu*), Alba Botanica Hawaiian Facial Mask Papaya Enzyme (skład *tu*), Andalou Naturals Clear Skin Kombucha Enzyme Exfoliating Mask (skład *tu*) oraz Aroma-Zone Actif Marin Lithothamne (skład: Lithothamnium calcareum powder, więcej *tu*).

Maseczka Sukin, pomimo, że bardzo łagodna to świetnie oczyszcza, a jednocześnie uspokaja skórę. Cera jest po niej dostatecznie nawilżona, gładka, pory delikatnie oczyszczone. Maseczki z Alba i Andalou to maseczki enzymatyczne. Czasem zastępują mi peeling. Obie są rewelacyjne. Alba nieco mocniejsza. Świetnie wygładzają, likwidują suche skórki, oczyszczają pory, nie podrażniają i nie wysuszają. Sproszkowane czerwone algi Lithothamnium to świetny dodatek do "samorobionych" maseczek zarówno glinkowych, jak i kremowych. Stanowią stanowią bogate źródło mikro- i makroelementów, witamin oraz substancji o właściwościach przeciwutleniających (m.in. polifenoli). Charakteryzują się bardzo dużą zawartością wapnia. Bardzo delikatnie złuszczają martwy naskórek, dostarczają aminokwasów, przez co wpływają również na nawilżenie, działają antyoksydacyjnie. Wszystkie maseczki na pewno kupię ponownie, a czerwone algi zajmują stałe miejsce w mojej pielęgnacji od kilku lat.

Pozostali ulubieńcy to: Alteya Organics Hydrolat z Róży Bułgarskiej: bardzo lubię, nie jest to moje pierwsze opakowanie, być może nie ostatnie. Odświeża, łagodzi, idealny jako podkład do olei. Tołpa Peeling Trzy Enzymy: mocny zawodnik:), świetnie oczyszcza i wygładza. Raczej nie dla cer dość wrażliwych. NIOD FECC: od lat najlepszy w kategorii "serum pod oczy". Robi wszystko, co obiecuje producent. Bezkonkurencyjny. Wracam i będę wracać (z przerwami ;)). Tretynoina - chyba nie trzeba przedstawiać:). Bez tretynoiny nie wyobrażam sobie pielęgnacji. Mocniejsze stężenie stosuję na twarz (i okolice oczu), mniejsze stężenie na szyję, dekolt i dłonie.

I na koniec ulubieńcy w pielęgnacji włosów: Aroma-Zone Szampon W Pudrze (skład i informacje *tu*) oraz Aroma-Zone Płuanka Octowa z Granatów (skład i informacje *tu*).

Szampon jest świetny. Używam z przerwami od ok.2 lat. Miesza się go z wodą, nakłada na parę minut na włosy, spłukuje i gotowe. Włosy czyste, odbite od nasady, bardzo błyszczące, sypkie, ale nie spuszone. Nie przesusza, nie wzmaga przetłuszczania, bardzo łagodny dla skóry głowy. Nie wymaga maski po użyciu. Można dodawać do niego składniki aktywne (więcej na stronie Aroma-Zone). Kupuję regularnie. Certyfikat Cosmebio. Cena: 4,90 euro za 250 gram (można kupić małą saszetkę 25 gram za 0,90 euro). Ocet z fermentowanego soku z granatów do płukanek, masek itp. Zastosowań na mnóstwo: standardowe płukanie włosów po umyciu (oczywiście rozcieńczamy), można dodawać do odżywek, masek, szamponów. Ja rozcieńczam niewielką ilość i robię sobie spray do stosowania po myciu. Nadaje się także do celów spożywczych (do sosów, dressingów, marynat itd.). Więcej przykładów na stronie Aroma-Zone. Kupuję regularnie. Cena: 2,70 euro za 250 ml. Wyjątkowo podałam ceny, ponieważ uważam, że są bardzo przystępne, zwłaszcza jak na taką jakość (oraz ilość) produktów.

Dość ciężko było ograniczyć tę i tak sporą ilość kosmetyków, bo na uwagę zasługują jeszcze inne, choćby wspomniane *tutaj* serum z Facetheory Exaglow czy krem, o którym pisałam *tutaj* od Reflora Skin. Znaczna ilość to kosmetyki DIY. U mnie sprawdzają się one doskonale, jestem z nich dumna i na pewno nie będę umniejszać ich zasług w zachowaniu dobrej kondycji mojej cery.

Udostępnij:
Czytaj więcej
, , , , , , , , ,

Ulubieńcy miesiąca i sezonu - kolorówka


Małe podsumowanie ostatnich miesięcy.

Zaczniemy od kolorówki. Ulubiona paleta cieni to na pewno Lorac Pro Palette Noir.

Od lewej: ecru, soft taupe, sable, burgundy, smoke, ink, whisper, primrose, lust, silver moon, dahlia, whiskey, onyx, black violet

Cienie są rewelacyjnej jakości. Mają różne wykończenia: maty, błyski, satyny i cztery topery, pięknie wyglądające również solo

Topery: white diamond, rendezvous, stardust, majestic

Wyglądają pięknie na dojrzałej powiece: nie podkreślają zmarszczek ani faktury skóry, nie rolują się, nie zbierają.Bardzo łatwo blendują się. Maty wystarczająco miękkie, dobrze napigmentowane, można je bez problemu budować oraz nakładać jeden na drugi bez ryzyka powstania brudnej szarości. Błyski bardzo "masełkowate". Można je nakładac nawet suchym pędzlem (lub po prostu palcem). Topery nieco bardziej suche, lepiej nakladać je palcem. Cienie utrzymują się na powiece cały dzień, po 8 godzinach nieznacznie bledną.

Kolejny ulubieniec to primer i krem tonujący w jednym Vita Liberata Beauty Blur.

Od lewej:Vita Liberata Latte Light, Charlotte Tilbury Hollywood Flawless Filter: 1, 2, 3, 4,5, Essence Glow Glow Go Instant Highlighter 01 (świetny zamiennik Flawless Filter)

Krem tonujący / baza rozświetlająca. Doskonały zamiennik Charlotte Tilbury Hollywood Flawless Filter. Pięknie wygląda na twarzy, rzeczywiście bluruje. Idealny jako baza pod makijaż lub solo. Rewelacja pod korektor pod oczy. Mam wrażenie, że zapobiega wchodzeniu korektora w zmarszczki. U mnie, na całej twarzy, przypudrowany pudrem matującym (mam cerę raczej tłustą) daje takie satynowe, bardzo naturalne rozświetlenie. Mam zbyt ciemny kolor, ale na filtrach mineralnych wygląda idealnie. Bardzo ładny skład. Vita Liberata nie testuje na zwierzętach, podobno stara się o certyfikat Leaping Bunny.

Kremowy sztyft w dwóch kolorach, przeznaczony do policzków i ust Jouer Blush&Bloom Cheek+Lip Duo Uplift.

Kolory: amuse me, uplift me

Nie byłam fanką kremowych produktów, bo zwykle podkreślały teksturę skóry. Ten tego nie robi. Bardzo ładnie i równomiernie rozprowadza się. Wygląda naturalnie, utrzymuje się długo. Dobrze napigmentowany, ale nie można zrobić sobie nim krzywdy: plam itp. Bardzo wydajny, konsystencja idealna; ani zbyt miękka, ani zbyt twarda.
Jouer nie testuje na zwierzętach, posiada certyfikat Leaping Bunny.

W Kategorii kosmetyków do makijażu na wyróżnienie zasługują również: krem tonujący Essence Hello Good Stuff, Tinted Beauty Cream, korektor pod oczy Essence Skin Lovin' Sensitive Concealer, "maseczkoodporny" podkład Essence Stay All Day 16h Long-Lasting Foundation, Catrice podkład i puder z serii True Skin, pisak do brwi Nyx Lift&Snatch Brow Tint Pen. Hitem jest też hybryda BB i kremu SPF, o której więcej będzie w "Ulubieńcach pielęgnacyjnych".

Udostępnij:
Czytaj więcej

wtorek, 10 sierpnia 2021

, , , , , , ,

Kremy ochronne z filtrami mineralnymi - amerykańskie. Bitwa

Dziś parę słów o kremach SPF z USA. Niestety, większość z nich posiada tylko SPF30, ale lepszy krem z 30-tką niż żaden.

Krem z najwyższą ochroną to znany i polecany MDSolarSciences Mineral Creme SPF 50. Skład *tu*.
Co my tu mamy? - cynk i odrobina dwutlenku tytanu zatopione w silikonowej bazie z dodatkiem olejowej witaminy C, ekstraktu z zielonej herbaty i żurawiny. Prosty krem z filtrem, bez "fajerwerków" - ma po prostu chronić. Producent deklaruje wodoodporność i matowe wykończenie. Ma nie zatykać porów, być odpowiedni dla cer wrażliwych oraz dzieci powyżej 6-go miesiąca życia. Ma też sprawdzać się zarówno pod makijaż jak i na makijaż. Bezzapachowy.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 0,5 / 5, po wklepaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0,1 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5, na makijaż: 3,5 / 5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 3 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 5 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 4 / 5.
Podsumowanie: w typie silikonowej bazy pod makijaż. Rozprowadza się niesamowicie łatwo i równomiernie, ale jest jakby mokrawy, nie bardzo klejący i dość ciężko u mnie zastyga. Odnoszę wrażenie, że po dotknięciu twarzy "odbija się" na palcach. Dopiero po ok. 40 minutach zastyga na tyle, że nie mam obaw ani dotknąć twarzy, ani nałożyć makijaż. Jako baza pod makijaż sprawdza się bardzo dobrze: nie roluje się pod podkładem, ładnie wygląda z każdym jego rodzajem i z każdym pudrem. Nie podrażania oczu. Położony na makijaż wygląda już trochę gorzej. Trzeba to robić bardzo ostrożnie, bo ma tendencje do rozpuszczania makijażu. Wykończenie nie jest matowe, bardziej w stronę satyny. Po 2-3 godzinach twarz wyświeca się w granicach, powiedzmy, normy. Lekko wyczuwalny na twarzy, wymaga zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Przy samym micelu / żelu do mycia odnoszę wrażenie, że pozostaje warstewka. Pod prysznicem, o dziwo nie spłynął. Nie daje uczucia ściągnięcia, nie podkreśla suchych skórek

Alba Botanica Sensitive Mineral Sunscreen SPF 30, skład *tu*, ja mam jeszcze w starszym opakowaniu.
W składzie parę olei, jeden silikon, wyciąg z rumianku i nagietka. Bezzapachowy i wodoodporny.

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 0,5 / 5, po wsmarowaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0,05 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5,
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 4 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 5 / 5.
Podsumowanie: w typie gęstszego kremu / pasty. Rozprowadza się niesamowicie łatwo i równomiernie, wymaga dość energicznego rozsmarowania, lekkiego wklepania. Zastyga dość szybko. nie odbija się na palcach. Pod makijażem sprawdza się świetnie: nie roluje się, ładnie wygląda z każdym podkładem i z każdym pudrem. Nie wymaga żadnej korekty koloru, bo jest niemal niewidoczny - wystarczy odrobina pudru z kolorem. Nie podrażania oczu. Wykończenie półmatowe / satyna. Nie wzmaga przetłuszczania, twarz nie wyświeca się zauważalnie przez parę godzin. Minimalnie wyczuwalny na twarzy, wymaga zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Przy samym micelu / żelu do mycia lekko się maże. Pod prysznicem nie spłynął, nie rozmazał się. Nie ściąga skóry, nie podkreśla suchych skórek.

Andalou Naturals Age Defying Perfecting Beauty Balm SPF30 Natural Tint oraz 1000 Roses Color + Correct CC SPF30 Sheer Beige, skład: BB *tu*, CC *tu*.
Opisuję oba równocześnie, ponieważ oprócz składów w użytkowaniu niczym się nie różnią (w minimalnym stopniu odcieniem). Bardzo ładne składy, zawierają wiele ciekawych ekstraktów roślinnych i ich kompleksów, sporo antyoksydantów i nawilżaczy. Kompozycja, moim zdaniem, niezwykle udana.

Po lewej BB, po prawej CC

Moja opinia (gdzie 0 wypada najgorzej / najmniej w przypadku bielenia, 5 -najlepiej ):
- bielenie: po nałożeniu: 1 / 5, po wsmarowaniu, wchłonięciu (ok 5 min.): 0 / 5,
- łatwość aplikacji: 5 / 5,
- kompatybilność z pielęgnacją pod spodem: 5 / 5 w przypadku kosmetyków bez glikoli lub z ich niską zawartością, 5 / 5 - w przypadku kosmetyków z dużą zawartością glikolu,
- kompatybilność z makijażem: 5 /5(z pudrem, brązerem i różem, podkładu na nie nie nakładam)
- rolowanie się: 5 / 5,
- kontrola sebum: 4 / 5,
- podkreślanie suchych skórek: 5 / 5,
- odporność na wodę (sprawdzana pod prysznicem): 4 /5,
- łatwość zmywania: 3 / 5 w przypadku miceli / tylko żeli do mycia twarzy, 5 / 5 - oczyszczanie dwuetapowe z olejem w pierwszej fazie,
- komfort na twarzy / szyi: 5 / 5.
Podsumowanie: w Bogatszy krem BB/CC. Rozprowadzają się łatwo i równomiernie, Nie wymagają mocnego wsmarowania, wystarczy rozprowadzić i wklepać. Zastygają po kilku minutach, ale nie tak mocno, jak poprzednik. Zastępują podkład, bardzo dobrze współpracują z każdym pudrem, nie rolują się. U mnie nie wymagają korekty koloru, aczkolwiek BB przypudrowuję ciepłym w odcieniu pudrem (BB ma kolor ciut bardziej neutralny od CC, który jest odrobinę cieplejszy).Mam wrażenie, że oba lekko blurują pory. Nie podrażniają oczu. Wykończenie błyszczące, ale nie bardzo tłuste. Nie wzmagają przetłuszczania, ale twarz wyświeca się trochę po paru godzinach. Minimalnie wyczuwalne na twarzy, wymagają zmycia produktem do wodoodpornego makijażu / olejem. Pod prysznicem nie spłynęły. Nie ściągają skóry, nie podkreślają suchych skórek. Oba pachną dość naturalnie, niezbyt mocno.

Dla mnie amerykańskie filtry wygrywają z japońskimi prezentowanymi w poprzednim poście. Ze względu na gęstszą konsystencję, łatwiejsze rozprowadzanie. Lepiej też wyglądają na twarzy, zwłaszcza, że nie podkreślają suchych skórek. Dla bardzo tłustych skór lepszym wyborem mogą być jednak japońskie.
Który z nich okazał się najlepszy?: ze względu na możliwość użycia z pełnym makijażem (podkład) wygrywa Alba.  Ale ogólnie Alba i Andalou to kremy, do których chętnie wrócę. Ładnie wyglądają, mają przystępne ceny, składy bardzo w porządku, dostępność nie jest tragiczna. Co do MDSolarSciences - o ile na początku byłam zachwycona, to jednak w trakcie użytkowania odrobinę rozczarowywał. Nie przepadam za filtrami, które zastygają bardzo powoli i trzeba z nimi uważać. Poza tym dostępność w Europie fatalna - a jeśli już się gdzieś pokaże (zwykle tylko na Amazonie) to cenę ma z kosmosu.

Udostępnij:
Czytaj więcej